Kto z Was nie zna cytatu z Franka Zappy, że “pisanie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze”? Jest w tym stwierdzeniu sporo racji bowiem bez względu na wszystkie słowa jakie do nas dotrą i tak dopiero gdy czegoś posłuchamy możemy stwierdzić, czy to nam się podoba czy nie. Muzyka odwołuje się bowiem do naszych indywidualnych odczuć, wrażeń i reakcji. Mimo podejmowanych licznych prób, jak dotąd nie udało się wypracować narzędzi, które pozwalałyby w sposób obiektywny stwierdzić jaka muzyka jest tą bezwzględnie najlepszą. Często słyszę wciąż powtarzaną powszechną opinię, że muzyka dzieli się na tą dobrą i tą złą. Ale definicja tego, która jest którą jest już sprawą indywidualną każdego z nas. Jesteśmy istotami społecznymi, często posiłkujemy się zdaniem innych by wyrobić sobie własne. Lubimy, gdy inni się z nim zgadzają ale boli, gdy tak się nie dzieje. W przypadku muzyki boli szczególnie. Jej odbiór zmienia się też w zależności od danej chwili i okoliczności. Często bywa, że to co nie podobało nam się kiedyś po pewnym czasie okazuje się bardzo atrakcyjne (i na odwrót), perspektywa i nasze postrzeganie zmienia się wraz z upływem czasu, coraz większego osłuchania, zmieniają się nasze wobec muzyki oczekiwania i nasze myślenie jaka powinna być.
W dziale z recenzjami będę dzielił się z Wami swoimi osobistymi przemyśleniami na temat takiej czy innej płyty z nadzieją, że nie tylko zaciekawię Was i skłonię do poszukiwań i odkrywania nowych dźwięków na własną rękę, ale że chociaż część z Was zgodzi się z zawartymi w nich treściami i podzieli wnioski. Będą pojawiać się tutaj teksty krótkie powstałe w wyniku spisania na szybko wrażeń z odsłuchu tej czy innej płyty, będą też i dłuższe, w których podejdę do tematu w sposób bardziej analityczny. Oczywiście może się też zdarzyć, że te pierwsze z czasem przekształcą się w te drugie.
I chociaż czytelnictwo w naszym kraju leży w całe swej rozciągłości mam nadzieję, że znajdziecie chwilkę by zapoznać się z moimi tekstami i nie uznacie jej za czas stracony.
I jeszcze ważna uwaga – znajdziecie tu recenzje WYŁĄCZNIE fizycznych płyt jako że tylko takie uważam za dzieła skończone warte omawiania. Pliki według mnie posiadają jedynie walor użytkowy i ewentualnie poznawczy (za wyjątkiem wykastrowanych plików kompresji stratnej typu mp3, aac, wma, ogg i tym podobnych które masakrują dźwięk i jako takie są nic nie warte). To prawda, że są wygodne w słuchaniu z doskoku w telefonie, samochodzie, komputerze itp. ale potrafią także wprowadzać nas samych w błąd, bowiem plików słucha się inaczej, mniej uważnie, z mniejszym przejęciem, co natychmiast przekłada się na ocenę tego, co słyszymy. Aby tak naprawdę muzykę przeżyć wymagane są oryginalnie wydane fizyczne nośniki, dobry stacjonarny sprzęt, przygaszone światło i lampka wytrawnego czerwonego wina w ręku.